Dlaczego mastermind? Historia osobista

Dlaczego mastermind?

Początek roku to dobry czas na podejmowanie decyzji o zmianach. Hasło „postanowienia noworoczne” nie cieszy się już chyba dobrą sławą, ale Nowy Rok, to pewne otwarcie, które daje energię, żeby zacząć robić coś inaczej. I może mastermind, to jest właśnie to „inaczej” dla Ciebie? Postanowiłam podzielić się z Tobą moją drogą do mastermindu. Jeśli po przeczytaniu tego tekstu poczujesz, że jesteś w podobnym momencie życia, to poważnie przemyśl pytanie, które zadam Ci na samym końcu tego wpisu.

Może już wiesz, że w pierwszym mastermindzie brałam udział ponad 10 lat temu. Ale tamta historia, to temat na zupełnie inny tekst. Dzisiaj chcę skupić się na tym, jak trafiłam do grupy mastermindowej Personal Brand Band.

Swoją działalność otworzyłam w 2009 roku. Z założenia miała to być firma szkoleniowa, ale de facto przez wiele lat był to sposób na rozliczenie się z ze zleceniodawcami, bo bardziej niż przedsiębiorcą byłam po prostu trenerem. Pracowałam z różnymi firmami i organizacjami. Właściwie nie miałam jakiegoś szczególnego planu na siebie. Wiedziałam, że chcę uczyć innych. I tyle.

Przez wiele lat to wystarczyło. Miałam ogromne szczęście, bo trafiłam pod skrzydła organizacji (a właściwie szefowych tych organizacji), które uwierzyły w mój potencjał. Teraz, kiedy to piszę, to się trochę wzruszam, bo tych wierzących we mnie osób, było więcej niż jedna :D

Świetnie czułam się w roli podwykonawcy albo członka zespołu. Miałam robotę, którą uwielbiam i pracowałam z ludźmi, którzy realizowali zbieżne z moimi wartości. Ten tekst to nie CV, dlatego nie będę opisywać krok po kroku poszczególnych etapów mojego rozwoju zawodowego. To co jest ważne w tej historii, to obserwacja, że jeśli miałam jakiś pomysł na siebie, to z czasem „udawało mi się” go zrealizować. Tak było z rolą konsultanta. Kilka lat temu pomyślałam, że to fajna sprawa. I po pewnym czasie zostałam konsultantem. Tak samo było z członkiem zarządu i innymi rolami.

Proces trwał latami

W pewnym momencie sposób, w jaki wykonywałam swoją pracę zaczął być dla mnie dokuczliwy. I mniej chodzi o treść, a bardziej o format. Moja praca była bardzo sezonowa. Okresy turbo intensywne przeplatały się z czasem bez przychodów. Non stop huśtawka. Gdybym jeszcze mój poziom dochodów w czasie „projektowej górki” zapewniał mi spokój na czas flauty, to dałoby się to jakoś znieść. Ale przyznam szczerze, że szału nie było. Tłumaczyłam to sobie faktem, że mam małe dzieci i nie mam czasu, żeby „tyle” pracować. Jednak fakty są takie, że kiedy szkoleń było dużo, to miałam tak wypełniony grafik, że nie było opcji na wciśnięcie czegoś więcej.

Frustracja narastała we mnie powoli, ale skutecznie. Nie widziałam możliwości wyjścia z tego impasu. Ostatecznie zapłaciłam za to zdrowiem (nie polecam!). I wtedy podjęłam dość radykalną decyzję o zmianie swojego stylu pracy. Nie do końca wiedziałam do czego zmierzam, ale wiedziałam od czego uciekam.

Obserwowałam rynek usług szkoleniowych i doszłam do wniosku, że potrzebuję skalowania. I uniezależnienia moich przychodów od czasu pracy. Na początku mój pomysł był właśnie tak ogólny. W tamtym czasie w moim otoczeniu miałam tylko jedną osobę, której uchylałam rąbka tajemnicy na temat tego, co chciałabym robić dalej. I po każdej takiej rozmowie wychodziłam zdruzgotana wnioskiem – nie wiem nic. Jak sądzisz, co to robiło mojej motywacji?

Krajobraz przed mastermindem

Miałam poczucie, że stoję pod ścianą. Byłam ciągle zmęczona. Targały mną wątpliwości i poczucie winy, że nic nie robię z tą sytuacją. Portfel miałam prawie pusty, a głowę w panice.

Jakaś część mnie wiedziała, że to wszystko jest to ogarnięcia, bo przecież inni to robią! Jak ja nienawidziłam tej myśli. Bo sama byłam jak porażona prądem – niezdolna do działania. Możliwości i spraw było tak wiele, że nie wiedziałam czego się chwycić.

Nie pomagały mi też moje osobiste preferencje. Lubię wymyślać nowe projekty, budować idee, rozkminiać i łączyć konteksty. Ale działać? Dopinać szczegóły? Dziubać krok po kroku? To już zdecydowanie nie ja…

Stałam w polu i nie wiedziałam, w którą ruszyć stronę. Czułam się bezradna i wściekła na siebie jednocześnie.

Punkt zwrotny

Totalny przypadek postawił na mojej drodze osobę, z którą realizowałam projekt. Po jego zakończeniu zaprosiłam mnie na kawę, żeby się poznać. Są takie spotkania, kiedy po prostu „kliknie”. I w tym przypadku tak było.

Od zdania do zdania okazało się, że jesteśmy w dość podobnym punkcie mimo miliona różnic. Obie potrzebowałyśmy zacząć budować markę osobistą. Chociaż tak naprawdę bardziej chodziło o jej komunikowanie, ale wtedy tego nie widziałyśmy.

Nie wiem, która z nas wpadła na pomysł, żeby założyć grupę mastermind. Może wypracowałyśmy to wspólnie? To teraz nie ma większego znaczenia. Pomysł przyjął się od pierwszej chwili. Uzgodniłyśmy, to co było do uzgodnienia. I zaczęłyśmy poszukania innych uczestników. To było piękne lato 2018. Czy wiedziałam dokąd mnie to doprowadzi? Oczywiście, że nie. Ale co miałam do stracenia?

Krajobraz po burzy

Jak to wygląda teraz? Po dłuższym czasie mastermindowania zmieniło się wiele rzeczy.

  • Mam wizję. Mam plan. Działam.
  • Zadbałam o zdrowie i właściwie wychodzę już na prostą.
  • Mam siłę i ochotę, żeby po pracy tarzać się z dzieciakami po podłodze.
  • Byłam na długich i mega fajnych wakacjach.
  • Mniej nie lubię poniedziałków.
  • Wzięłam swoją firmę za rogi i buduję coś całkowicie swojego.
  • Nauczyłam się tryliona nowych rzeczy (wcześniej nie bywałam na FB, bałam się nagrywać na kamerę, a o kursach online czytałam w książkach).
  • Mam ekipę, która mnie wspiera na dobre i złe. Wspólnie świętujemy i pomagamy sobie w ciężkich chwilach.

Mogłabym tak wymieniać bez końca. Moje Dziewczyny z mastermindu dają mi nieocenione wsparcie. Mam z kim przegadywać pomysły i odrzucać te, które są z kosmosu. Jak poproszę – dadzą mi pstryczka w nos, żebym się wzięła w garść. Wysłuchają jak trzeba. Kibicują mi. Mogę się im pochwalić i pożalić. Są moją mądrą ostoją, bo odpowiedzialność za moje działania zawsze zostaje przy mnie. Tylko, że teraz mnie to mnie obciąża, ale daje poczucie sprawczości.

Jeśli mam być całkiem szczera, to nie przypuszczałam, że zmiana będzie tak ogromna. Dopiero teraz wiem, czego mi brakowało. Bo to dostałam. I już tego nie oddam.

Czy też możesz tak mieć?

Tak. Możesz. Chociaż nie sądzę, żeby takie grupy jak mój Personal Brand Band były oczywistością. Siła naszej relacji wynika z wielu czynników. Jednocześnie wyobrażam sobie, że nie każdy może mieć ochotę albo potrzebę na pracę w takiej bliskości.

Równolegle uczestniczę w jeszcze innej grupie mastermind, która jest dużo bardziej zadaniowa. Może nie doświadczam w niej aż takiego emocjonalnego wsparcia, ale też nie oddałabym udziału w spotkaniach za żadne skarby. Nasze rozmowy porządkują moje myśli i działania. Pokazują mi inny punkt widzenia. Pomagają oddzielić ważne kwestie od tych, które tylko udają, że są ważne.

Jakieś wnioski?

Przez większą część swojego życia uważałam swoją niezależność za wielką zaletę. W moich oczach było to źródło mojej samodzielności i zorganizowania. I może nawet częściowo to jest jakaś prawda.

Dojrzałam jednak do myśli, że jako człowiek jestem stadna 😊 I potrzebuję stada, żeby dobrze funkcjonować. Miłosz Brzeziński napisał książkę „Biznes czyli kupa ludzi” i doszłam do momentu pogodzenia się z tym faktem 😊

Wiem, że mogę sama. Umiem sama. Sprawdziłam to. Ale teraz już nie chcę.

Chcę inaczej.

Jeśli czujesz, że też chcesz coś zmienić. Że miejsce, w którym się znajdujesz nie jest dla Ciebie wygodne lub dobre. Jeśli towarzyszy Ci ciągła frustracja, zmęczenie lub poczucie beznadziejności, to pamiętaj, że ja też tam byłam. Jednym ze sposobów na wyjście tego dołka była dla mnie mastermind.

Może to dobry moment dla Ciebie, żeby zacząć pracować w mastermindzie?

 

Daj mi znać, czy artykuł Ci się podoba  –  skomentuj proszę. 

Jeśli już wiesz, że szukasz mastermindu – dołącz do naszej społeczności i znajdź swoich MasterMind Buddies :) 

Dla głodnych wiedzy i instrukcji krok po kroku przygotowałam kurs online – teraz  brak informacji już nie może być Twoją wymówką :)  Szczegóły oferty kursu znajdziesz TUTAJ.

A może masz w swoim otoczeniu osobę, która mogłaby skorzystać na jej przeczytaniu? Koniecznie udostępnij jej ten tekst!

Podobne wpisy

5 komentarzy

  1. Aniu, super, że o tym napisałaś! Tak często jestem sama ze swoimi rozterkami i wątpliwościami. Dużo łatwiej, gdy wiem, że inni też przez to przechodzili. Dojrzewam do MM :)

    1. Dzięki! Dojrzewanie do MM to u mnie też był proces. Ale za to jak już się zdecydowałam, to wiedziałam, że nie odpuszczę. Kiedy brakuje determinacji do skorzystania z takiej formy rozwoju i wsparcia, to lepiej zaangażować się w coś innego.

Skomentuj Anna Dyl Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *