Niewidzialne rozwiązania
Czy potrafisz wskazać w swoim działaniu taką sprawę albo taki problem, z którym próbujesz się rozprawić od dłuższego czasu, ale nic z tego nie wychodzi? Może próbujesz zapanować na finansami w swojej firmie albo chcesz usystematyzować działania w mediach społecznościowych? Czy znasz to uczucie, kiedy usilnie skupiasz się na szukaniu rozwiązań, ale jednocześnie widzisz, że to nie przynosi żadnego efektu? Wkurzające, prawda?
Sama znam to uczucie bardzo dobrze. Jako przedsiębiorca dążę do tego, żeby moje działania miały sens, a każde kolejne zadanie przybliżało mnie do tego w jaki sposób i z jakim efektem finansowym chcę pracować. Bo chociaż moja praca daje mi mnóstwo frajdy, to nie żyje się samą frajdą. Pracuję po to, żeby zarabiać. I do furii doprowadzają mnie te sytuacje, które usilnie blokują mnie w drodze do tego celu.
Jak rozwiązywać problemy w firmie?
Ha! Pytanie szerokie jak Pacyfik. Mogłabym na ten temat stworzyć osobnego bloga 😊 W tym tekście chciałabym skupić się na tym, jak to się dzieje, że niektóre problemy wydają się być „rozwiązanioodporne”. Jak plama z marchewki na kubraczku. Zależy mi też na tym, żeby pokazać Ci, w jaki sposób można podejść do tych problemów, żeby jednak ostatecznie je „wywabić”. W dalszej części artykułu znajdziesz trochę teorii, która wyjaśnia rzeczywistość, a na końcu narzędzie do samodzielnej pracy.
Jeśli chcesz rozprawić się z opornymi problemami, najpierw muszę zapoznać Cię ze zjawiskiem, które nazywa się NIEROZPOZNANIE.
Co to jest nieropoznanie?
Nierozpoznanie to nieświadome pominięcie dostępnej informacji, która byłaby użyteczna do rozwiązania problemu. Mechanizm ten powoduje, że postrzegamy rzeczywistość w zniekształcony sposób. Tak jakby była inna niż jest faktycznie. A rzeczywistość się tym naszym „krzywym” postrzeganiem nie przejmuje i robi swoje.
Mechanizm nierozpoznania to taki automatyczny (i bardzo niedoskonały) wewnętrzny obrońca, który chroni nas przed potencjalnymi zagrożeniami. Na przykład przed konfrontacją z nieprzyjemną prawdą na własny temat, przed lękiem, przed utratą jakiejś wizji lub marzenia.
Przydałby się przykład, prawda?
Kasia na duńskim szlaku
Wczoraj w grupie na FB poprowadziłam transmisję live, w której omówiłam 4 przypadki różnych poziomów nieropoznania. Do tego artykułu wybieram Kasię i to o niej będę pisać dalej. Jeśli chcesz posłuchać o pozostałych przedsiębiorcach, to link to filmu znajdziesz TUTAJ.
Kasia jest nauczycielem języka duńskiego. Prowadzi własną firmę i jest z tego bardzo dumna. Zawsze uważała się za humanistkę, była słaba z matmy i cieszy się, że nie musi pracować w banku albo innym biurze.
Jej model biznesowy jest dość nietypowy. Kasia uczy duńskiego przez internet przez większą część roku. W miesiącach letnich organizuje dla swoich kursantów wyjazdy do Danii, żeby mogli ćwiczyć język w praktyce, poznawać Danię i chłonąć kulturę. W czasie tych wyjazdów jest przewodnikiem i tak organizuje czas, żeby kursanci jak najwięcej porozumiewali się po duńsku.
Klienci Kasi są zachwyceni takim sposobem uczenia się. Uwielbiają to, jak Kasia rozpieszcza ich w czasie wyjazdów, że zapewnia najwyższy komfort podróży i niezapowiedziane atrakcje. Szczególnie podobają im się niespodzianki w postaci biletów do kina offowego, na spektakle lub na wystawy, gdzie mogą funkcjonować wśród Duńczyków inaczej niż jako turyści. Te atrakcje zazwyczaj nie są ujęte w ofercie, ale pojawiają się spontanicznie – po prostu wędrując z grupą, Kasia dostrzega okazję i z niej korzysta.
Problemy Kasi
Kasia nie ma problemu z pozyskiwaniem klientów. Ma fanpage na FB, który żyje tak intensywnie (głównie dzięki aktywności i poleceniom klientów), że nie musi mieć własnej strony www. Co prawda wszyscy dookoła mówią, ze lepiej byłoby mieć swoje miejsce w sieci, ale zdaniem Kasi nie jest to wcale potrzebne. Zresztą i tak nie ma na to pieniędzy.
Bo kłopot, z którym się mierzy jest znacznie poważniejszy. Od dłuższego czasu Kasia próbuje zapanować nad swoimi finansami. Z jednej strony ma pełne grupy, ale ciągle brakuje jej pieniędzy. Była nawet na kursie u Szafrańskiego, ale nie przekonały jej te excele. Przecież ona się nie zna na liczeniu!
Każdą wydawaną na siebie złotówkę ogląda dwa razy. Ostatnio wcale nie wydaje pieniędzy na siebie, wszystkie środki idą na koszty firmowe. Sama nie rozumie, jak to się dzieje, że mimo tego, iż co miesiąc przegląda wszystkie faktury, to nadal nie panuje nad pieniędzmi. Ma poczucie, że jej biznes nie zarabia i czuje, że to sytuacja bez wyjścia. Bardzo boi się tego, że jeśli tak dalej pójdzie, to będzie musiała zrezygnować i pójść do „zwykłej” pracy.
Czego nie widzi Kasia?
„Nie widzieć” problemu można na kilku poziomach:
- Można ignorować to, że problem istnieje (np. nie dostrzegam tego, że od kilku tygodni pracuję po 12 godzin dziennie).
- Można widzieć problem, ale nie nadawać mu właściwego znaczenia. Czyli nie dostrzegać ryzyka lub konsekwencji (jeśli nadal będę pracować po 12 godzin, to się pochoruję).
- Czasem jest tak, że sytuacja wydaje się absolutnie bez wyjścia (muszę pracować po 12 godzin, jak się prowadzi firmę, to się tyle pracuje).
- A czasem rozwiązania problemu są widoczne, ale niewykonalne dla mnie (można zatrudnić wirtualną asystentkę, ale to nie dla mnie, bo muszę wszystkiego dopilnować sama).
Nasz duńska Kasia też kilku rzeczy nie widzi, chociaż ma dostęp do tych informacji.
Nie widzi problemu
Na pierwszym poziomie Kasia ignoruje ryzyko związane z tym, że nie ma własnej strony www. Wystarczy przecież, że na jej fanpage’u pojawią się kontrowersyjne treści, a FB zablokuje jej możliwość kontaktowania się z klientami i prowadzenie działalności. A wtedy z kasy nici…
Nie nadaje znaczenia
Na drugim poziomie (niewłaściwego znaczenia) Kasia skupia się na narzędziach do zapanowania nad finansami, ale nie dostrzega tego, że jej problem powiązany jest z obsługą klienta. Jeśli Kasia zakręci kurek z wydatkami, to mogą na tym ucierpieć wszystkie spontaniczne akcje na wyjazdach. Być może Kasia obawia się właśnie tego, że nie będzie mogła rozpieszczać klientów. A tak długo, jak długo nie ma narzędzia, to może ich rozpieszczać „bezkarnie” 😊
Nie widzi możliwości
Nasza bohaterka zrobiła już wiele w temacie uporządkowania swoich finansów i teraz czuje się bezradna. Nie widzi dalszych opcji, żeby sobie poradzić. A przecież mogłaby poprosić o pomoc, kogoś kto ogrania finanse w swojej firmie i zapytać go jak to robi. Mogłaby zatrudnić doradcę. Mogłaby wziąć udział w mastermindzie :D Mogłaby pewnie zrobić jeszcze wiele innych rzeczy…
Nie widzi swojej zdolności do zmiany zachowania
Kasia nie dostrzega też swojego potencjału związanego z uczeniem się. Być w może w szkole nie radziła sobie z matmą, ale to nie oznacza, że nie da rady nauczyć się excela. Jest przecież teraz dorosłą kobietą. Umiała nauczyć się obcego języka i zbudować firmę. Jeśli stworzyła ofertę, którą sprzedaje, to musi umieć liczyć i ogarniać tabelki. Excel to tylko narzędzie, którego musi się nauczyć na bardzo określonym poziomie. Kasia nie widzi, że jest w stanie się tego nauczyć. I to na luzaku.
Dlaczego warto zajmować się nierozpoznaniami?
Decyzje podejmowanie w oparciu o zniekształcony obraz sytuacji mogą być niebezpieczne dla przedsiębiorcy i jego biznesu. Jeśli Kasia nie zapanuje nad wydatkami lub nie stworzy strony www, to ryzykuje poważnymi trudnościami w przyszłości.
Dlaczego więc to robi?
Nierozpoznania to mechanizm obronny. Trzeba zadać sobie pytanie, co zyskuje Kasia trwając w tej sytuacji lub przed jaką stratą próbuje się nieświadomie ochronić? Masz pomysł?
Mi przychodzą do głowy dwie hipotezy. Pierwsza dotyczy potwierdzania własnych przekonań. Kasia myśli o sobie „jestem humanistką” i każda nieudana próba zmierzenia się z liczeniem, utwierdza ją w tym przekonaniu. To tak jakby zakładała stare i lekko wytarte, ale jednak wygodne kapcie, czuje ulgę i odprężenie.
Potwierdzenie własnych przekonań oznacza, że świat jest właśnie taki, jak o nim myślimy. To daje poczucie bezpieczeństwa. Być może wydaje Ci się to nielogiczne, ale mechanizmy obronne nie mają być logiczne. Mają chronić przed dyskomfortem. Zmiana przekonań na swój temat to dodatkowy wysiłek, wydana energia i ryzyko, że się nie powiedzie.
I co jeszcze?
Drugie przypuszczenie dotyczy samych klientów. Być może Kasia obawia się, że jeśli przestanie tak bardzo dbać o swoich klientów, to oni przestaną być zadowoleni i nie będą tak szeroko rekomendować jej usług. Czyli de facto boi się, że zajmowanie się finansami będzie oznaczało ograniczenie wydatków na spontaniczne akcje podczas wyjazdów. Czy już widzisz, czego Kasia nie widzi w ramach tej ostatniej obawy? No właśnie! Zapanowanie nad finansami wcale nie musi oznaczać zakręcenia kurka…
Co może zrobić Kasia w takiej sytuacji?
Już wiesz, że w biznesie warto podejmować decyzje w oparciu o rzeczywistość, a nie o wyobrażenie na jej temat. W znoszeniu nierozpoznań bardzo dobrze sprawdzają się pytania, które można zadawać samemu sobie (z kartką i długopisem!!). Jeszcze lepiej zadziała rozmowa z drugą osobą, która będzie zadawać nam pytania i łapać te elementy, które dla niej są oczywiste i całkowicie widoczne.
Ważne pytania
…przywracające rzeczywistość na właściwe miejsce:
- Co się dokładnie dzieje? I co jeszcze? Co inni zobaczyliby w tej sytuacji?
- Jakie to ma dla Ciebie znaczenie? Co zyskujesz nie zajmując się tą sytuacją? Przed jaką stratą próbujesz się w ten sposób ochronić?
- Jak można zmienić tą sytuację? Co inni robią w tej sytuacji? Co Steven Jobs (lub inny autorytet) zrobiłby w tej sytuacji?
- Która z tych opcji jest najbardziej dla Ciebie wykonalna? Czego potrzebujesz, żeby ta opcja była dla Ciebie wykonalna?
Warto zadawać sobie wszystkie te pytania. Dzięki temu łatwiej złapać, to czego nie dostrzegamy. Dość często zaczynamy od razu szukać rozwiązań i one nas nie satysfakcjonują. To może być sygnał, że warto wrócić do problemu i bliżej mu się przyjrzeć. Nierozpoznanie bowiem oznacza, że problem który nazywamy, nie jest tym właściwym problemem, którym trzeba się zająć.
Pamiętaj, że nieropoznanie nie jest tym samym co niewiedza. Jeśli nie mam informacji, to nie mam. I tyle. Nie ma tu żadnych nieświadomych procesów, ani głębszych intencji. Jeśli problem, który mam związany jest z tym, że brakuje mi informacji, wiedzy lub umiejętności, to po prostu uczę się tego, co mi jest potrzebne, rozprawiam się z problem i idę dalej.
Masz ochotę spróbować?
Chcesz sprawdzić, dokąd zaprowadzi Cię ta nowa wiedza? Po prostu spróbuj. Weź na warsztat problem albo zadanie, które ciągnie się za Tobą jak %$#^%. Odpowiedz na ważne pytania z akapitu powyżej. Zrób to krok po kroku. Pytanie po pytaniu. Jestem bardzo ciekawa, co nowego zobaczysz w sytuacji, które wydawała Ci się już totalnie rozpracowana. Daj znać w komentarzu lub w naszej społeczności na FB.
Może znasz kogoś, kto mógłby skorzystać z tej treści? TAK? Koniecznie udostępnij ten wpis!